czwartek, 27 marca 2014

                                         Rozdział 2
       Wracając do domu, zaszłam do małego sklepu spożywczego, aby kupić sobie wodę. Gdy do niego weszłam, czułam na sobie spojrzenia ludzi, których mijałam. Według nich byłam chuda, aż w nadmiarze, jednak ja tego nie zauważałam. Szybko wzięłam wodę i podeszłam do kasy. Kasjerka wplepiła we mnie swoje oczy. Zaczerwieniłam się i spuściłam wzrok. Gdy zapłaciłam, wręcz wybiegłam ze sklepu.
        Szłam ciemnymi uliczkami. Wszędzie była pijana młodzież. Starałam się nie zwracać na nią uwagi. Skręciłam w swoją uliczkę. Szybko weszłam do domu. Nie było mojego taty. Weszłam do swojego pokoju. Zdjęłam skórkę i spojrzałam w lustro. Nie widziałam kości, lecz tłuszcz. Podeszłam do barku w gabinecie mojego taty. Wyjęłam z niego butelkę Jack'a Daniels'a. Wróciłam do swojego pokoju. Powoli sączyłam butelkę. Nie doszłam nawet do połowy. Zachciało mi się wymiotować...
   
                                                                             ***
      Obudziłam się w ubraniu. Cała zlepiona. Woń wylanej  whiskey odurzała. Wstałam, lekko się chwiejąc. Umyłam się i uczesałam. Podeszłam do szafy i ubrałam się w białą koszulę i czarną spódnicę. Nałożyłam marynarkę, aby nie było mi zimno.  Okropnie bolała mnie głowa. 
Tata czekał na mnie na dole. Jadł jajecznicę. Na talerzu obok byo pokrojone jabłko. Siadłam i powoli zaczęłam gryźć owoc. 
-Jak się czujesz?- zapytał się nieśmiało.
-Dobrze- szepnęłam. Gryzłam dokładnie jabłko.
-Boisz się?
-Czego?- spojrzałam na niego.
-Szkoły. Od dwóch lat nie miałaś kontaktu z rówieśnikami. Na pewno tego chcesz?
-Najwyższa pora znaleźć sobie chłopaka- ojeciec patrzył na mnie ze strachem. Dałam mu sójkę w bok.- Przecież żartuję, nigdy Cię nie zostawię.-Wstałam i pocałowałam go w policzek. 
-Za mało zjadłaś- zganił mnie. Wróciłam do stołu  i ponownie zaczęłam jeść jabłko. 

                                                                            ***
       Weszłam do szkoły. Tłumy nastolatków kierowowały się do sali gimnastycznej.Dużo osób zatrzymywało na mnie wzrok. Denerwowało mnie to, więc spuszczałam wzrok. Gdy weszłam do sali usiadłam na ławce obok chuderlawego chłopaczka. Nastolatek miał kruczo czarne włosy i niebieskie oczy, które hipnotyzowały. Spojrzał na mnie ukradkiem, ale po chwili spuścił wzrok. 
 Siedziałam spięta. Czułam jak chłopak przeszywał mnie wzrokiem. Zasłoniłam się kurtyną włosów, a dłonie zacisnęłam w pięści. Byłam przerażona. 
      Przemówienie dyrektora trwało w nieskończoność. Zaczęłam bawić się swoimi palcami. Myślałam o chłopaku, który siedział obok mnie. Nagle zauważyłam, że wszyscy wstają z ławek. Zdezorientowana wstałam, jeszcze raz spojrzałam na chłopaka i szybkim krokiem zaczęłam wychodzić z sali. Niespodziewanie stanęła przede mną piękna wysoka blondynka, która się miło uśmiechała. Trzymała w ręce małą czarną karteczkę.
-Hej! Nazywam się Melanie. Organizuję imprezę zapoznawczą, jeżeli masz ochotę możesz przyjść.- Wcisnęła mi zaproszenie. Czekała, aż coś odpowiem. 
-Dzięki.- powiedziałam oschłym tonem i szybko poszłam do wyjścia.
        Gdy wróciłam do domu szybko pobiegłam do swojego pokoju, włączyłam ulubioną muzykę i odpłynęłam.
        Obudził mnie ojciec, wołając mnie na obiad. Zeszlam na dół cała rozczochrana i rozmazana.
-I jak było ?- uśmiechnał się.
-Dobrze- powiedziałam przeciągając się. Siadłam przy stole.
-Tylko "dobrze"?- był ciekawy.
-Już mnie zapraszają na imprezy, abym się narkotyzowała- uśmiechnęłam się szyderczo. Ojciec tylko przewrócił oczami i nałożył dla mnie ryż z warzywami.- A tak na poważnie, w ten weekend jest impreza zapoznawcza... Nie wiem czy mogę iść, troszkę się boję...
-To już się nie zapytasz ojca, czy możesz iść?- przerwał mi. Wzięłam małą ilość ryżu do buzi i zaczęłam dokładnie przeżuwać.
-To mogę?- powiedziałam z pełnymi ustami. 
-Muszę się zastanowić.- uśmiechnął się. - Nawet nie wiesz jaki Joe, znasz Joe?- zaprzeczyłam- Chłopak z biura dzisiaj tak pomieszał w papierach...- ojciec zaczął mi opowiadać o swojej pracy, a ja znowu myślałam o tajemniczym chłopaku, który siedział obok mnie...


poniedziałek, 24 marca 2014

                                       Rozdział 1
     
           Nazywam się Pearl Sparks. Mam 17 lat. Jestem stukniętą nastolatką z problemami, których nie mogę się pozbyć. 
          Od dwóch lat nie wychodzę z domu. Zapewne teraz pytacie się "Dlaczego? Lekarz kazał? Schizofrenia? Stwarza zagrożenie dla społeczeństwa?". Otóż nie. Za chwilę wam opowiem w wielkim skrócie historię mojego życia. 
         Jak normalne nastolatki, chodziłam do szkoły, rozmawiałam z ludźmi i miałam cudowne życie. Kochająca rodzina wspierała mnie na każdym kroku. Przyjaciele byli wielką częścią mojej egzystencji. Jednak po tym jak przeprowadziłam się do Seattle wszystko uległo ogromnej zmianie. W jednej chwili straciłam wszystko co miałam. 
         W nowej szkole nikt mnie nie akceptował przez... przez moje straszne ciało. Stałam się pośmiewiskiem małych, parszywych dzieciaków. Zaczęłam zamykać się w sobie. Według mojej rodziny byłam idealnych rozmiarów, jednak ja wiedziałam jak jest. 
        Z każdym dniem na mojej ręce pojawiały się coraz to nowe blizny, cierpiałam. Starałam się jak najszybciej zrzucić parę kilogramów, jednak nic nie dawało upragnionych efektów, więc zaczęłam wymuszać wymioty. Na początku wyglądało to niewinnie, więc robiłam to dalej, bo w końcu zaczynałam widzieć zmiany.  
       Po trzech miesiącach znowu się pogorszyło. Gdy patrzyłam w lustro nagle przybierałam na wadze. Nosiłam większą ilość ubrań, bo gdy wychodziłam z domu było mi bardzo zimno. Moje włosy zrzedły, a usta cały czas były sine. Potem było tylko gorzej. 
       Rodzicie zauważyli mój problem gdy zemdlałam w szkole. Lekarz pokazał im moje ciało. Wypisali mnie ze szkoły. Zaczęłam chodzić do psychiatry, a nauki udzielano mi w domu. Stwierdzono, że mam anoreksję i bulimię. Gdy patrzyłam w lustro, widziałam wylewający się tłuszcz, nogi słonia i ogromny brzuch...
       Siedzę w domu już drugi, rok bez nikogo. Moja matka odeszła po tym jak powiedziała, że mnie nigdy nie znosiła. Zostałam więc z tatą. Kochanym tatą, który się o mnie troszczył jak tylko mógł. Terapia trwa i trwa, a jednak przytyłam tylko 2 kg, ale stwierdzono, że mogę już iść do szkoły. Został mi ostatni miesiąc wolności. 
      Codzienne spotakania z moją przyjaciółką- dietetyczką były moim jedynym kontaktem ze społeczeństwem. 
                                                                           ***
      W ostatni dzień wakacji postanowiłam pójść nad Lake Union. Siedziałam wpatrując się w zachód słońca. Moje czarne włosy jaśniały pomarańczowym blaskiem. Piłam piwo jabłkowe i powoli paliłam papierosa. Na plaży było dużo osób, które żegnały wakacje. Głośna muzyka była nie do zniesienia. Podciągnęłam spodnie i wstałam. Zdjęłam buty i zaczęłam przechadzać się wzdłuż jeziora. Woda była bardzo przyjemna. Patrzyłam jak nastolatkowie się bawią. Byli szczęśliwi, w pzeciwieństwie do mnie. Włożyłam słuchawki na uszy i powoli szłam do domu.